poniedziałek, 15 czerwca 2015

Barcelona w trzy dni

BARCELONA

- zabytki, komunikacja miejska, tani hostel, porady i wskazówki oraz co zrobić w przypadku kradzieży


Wszyscy dookoła opowiadali mi o pięknej Barcelonie. Ja sama zapragnęłam ją odwiedzić po przeczytaniu książki "Cień wiatru" Zafona (swoją drogą książka godna polecenia!), lecz ciężko było mi tam dotrzeć - za drogie bilety, brak towarzysza, matura. W grudniu 2014 moi rodzice polecieli do Barcelony, miałam im za złe, że mnie nie zabrali. Od tamtej pory co i raz wspominałam, narzekałam na to, że mnie nie zabrali, żaliłam się wszystkim. 
Nadszedł Dzień Kobiet, nie lubię tego święta, jak wszystkich innych tego typu, ale mój kochany chłopak wpadł do mnie z prezentem - bilety do Barcelony, nie mogłam narzekać ;)



Barcelona, 9-13.04.2015
loty: Norwegian (WAW-BCN), Ryanair (BCN-EPMO)
cena łączna za loty: ok 400zł/os
3 dni na zwiedzanie
nocleg: Hostal Ona Barcelona
cena łączna za noclegi: 662zł/2 osoby
taxi lotnisko El Prat - Pl. Catalunya: 10€/2 osoby
bilet T-10 (umożliwia 10 przejazdów, mogą z niego korzystać dwie osoby): 9,95



Przez booking.com zarezerwowaliśmy nocleg, nie należymy do osób, które cenią sobie wyszukane hotele, wystarcza nam dach nad głową w nocy. Zatrzymaliśmy się w Hostal Ona Barcelona. Idealna lokalizacja, przy stacji metra Girona, przemiła obsługa, czysto, najniższa cena w tym terminie, ale nic nas nie rozczarowało. Czego chcieć więcej? 

Hostal od stacji metra Girona dzieli jedna przecznica

Wylot

 Wylatywaliśmy z Okęcia. Standardowo dla naszych podróży - lot był opóźniony o ok 2h! Mieliśmy lądować o 22:55 na Barcelona El Prat, T2 i stamtąd wziąć Aerobus (cena 5,90€) do centrum. Ostatni odjeżdżał jednak o 1:00. Na szczęście na lotnisku spotkaliśmy Polaków, którzy przylecieli tym samym samolotem i złożyliśmy się na taksówkę - 5€ na głowę. Dojechaliśmy do Pl. Catalunya, stamtąd spacerkiem doszliśmy do naszego hostalu, by zaczerpnąć świeżego powietrza i zobaczyć miasto nocą :) Zameldowaliśmy się. Następnego dnia czekał nas dłuuuugi dzień.


Dzień 1. 

 Barcelona powitała nas piękną pogodą. 

Idealna pogoda na zwiedzanie
Widok z okna




























  
Prosto z hostelu udaliśmy się pieszo zobaczyć jeden z najbardziej znanych symboli Barcelony -  Sagrada Família, bazylikę uważaną za główne osiągnięcie Antoniego Gaudíego. Nie wchodziliśmy do środka, obejrzeliśmy kościół jedynie z zewnątrz.


Sagrada Familia





















Następnie przeszliśmy do Casa Mila "La Pedrera" a stamtąd do Casa Batllo. To także jedne z słynniejszych budowli Gaudiego w Barcelonie. 

Casa Milà
Casa Batlló


I tak przechadzając się uliczkami Barcelony, dotarliśmy do Pl. Catalunya, który widzieliśmy poprzedniego wieczora, by dojść do La Rabli - głównego deptaku Barcelony, wzdłuż którego ciągnie się mnóstwo restauracji i sklepów.


Pl. Catalunya
La Rambla



Potem spacerując dotarliśmy do La Catedral, skąd kierowaliśmy się w stronę Muzeum Picasso. Niestety jego odnalezienie zajęło nam dłuższą chwilę. Muzeum ukryte jest w małych uliczkach, sami mieszkańcy gubili się, próbując wskazać nam drogę. Po 40 minutowym poszukiwaniu, wreszcie dotarliśmy do celu. Tam czekała na nas dość długa kolejka, jednak byliśmy wytrwali. Okazało się, że bilety dla nas, studentów, po okazaniu legitymacji były za darmo. Wystawa podzielona była na tymczasową i stałą - prace Picasso oraz S. Dali. Samo muzeum robiło niesamowite wrażenie, wszystko utrzymane w nowoczesnym stylu.



La Catedral
 
   
Po wyjściu z muzeum udaliśmy się w stronę ZOO, które znajduje się na terenie Parku Ciutadella. Bardzo chciałam wejść do środka, ale spóźniliśmy się (było po 17:00)- zobaczyliśmy jedynie zamknięte bramy. Przeszliśmy zatem przez cały park, potem deptakiem w stronę Arc de Triomphe.



W oddali Arc de Triomf


Koło Łuku Triumfalnego postanowiliśmy zejść do metra, by stamtąd dojechać na wzgórze Montjuic. Dojechaliśmy metrem do stacji Paral-Lel, a stamtąd nie wychodząc z podziemi, na tym samym bilecie, wjechaliśmy kolejką na wzgórze.

Komunikacja miejska, metro, bilety

Barcelona jest bardzo dobrze skomunikowana. Całą Barcelonę obejmuje 1 strefa biletowa! Na stronie możemy dowiedzieć się o typach i cenach biletów. Jest ich mnóstwo, każdy może dostosować bilety do własnych potrzeb. My zdecydowaliśmy się w większości chodzić, jednak do niektórych punktów, znajdujących się na skraju miasta, o których napiszę później, dojeżdżaliśmy metrem. Dlatego też wybraliśmy bilety obejmujące 10 przejazdów T-10 (9,95euro). Bilet ten pozwalał na odbycie 10 podróży, co ważniejsze, mogły z niego korzystać dwie osoby. Niestety, nie przysługiwały nam żadne zniżki.
Odrzuciliśmy opcje biletów kilkudniowych - wiedzieliśmy, że będziemy głownie chodzić, bilety turystyczne - dość drogie. Jednak warto zapoznać się z całą ofertą biletową i zdefiniować wcześniej swoje potrzeby. Nam bilet na 10 przejazdów w zupełności wystarczył.
Bilety te są ważne na przemieszczanie się komunikacją miejską - metrem, autobusami. 


Spacer po wzgórzu zajął nam ok dwóch godzin. Zaczęliśmy od przejścia przez Ogrody, zobaczyliśmy Zamek Montjuic, zrobiliśmy zdjęcia na Stadionie na terenie Parku Olimpijskiego, na końcu doszliśmy do Muzeum Narodowego Sztuki Katalonii, które mieści się w gmachu Pałacu Narodowego, by potem schodami zejść w stronę pl. d'Espanya podziwiać piękny pokaz fontann. 
(info o godzinach spektakli wodnych)





widok ze Wzgórza Montjuïc
Estadi Olímpic de Montjuic
Museu Nacional d'Art de Catalunya
w oddali dwie wieże wybudowane na wzór wenecki - symbol Placu Hiszpańskiego
spektakl wody, światła i dźwięku
" Magiczne Fontanny "

Po pokazie udaliśmy się w stronę hostelu - metrem, po całym dniu chodzenia byliśmy lekko przemęczeni i wyziębieni - mimo idealnej pogody na zwiedzanie w dzień - wieczory były bardzo chłodne.



Dzień 2. 

Drugiego dnia planowaliśmy zobaczyć " skrajne " punkty Barcelony, dlatego postanowiliśmy korzystać z komunikacji miejskiej. 

Port Vell - La Barceloneta, Cam Nou, Tibidabo

Pogoda nadal dopisywała. Prosto z hotelu udaliśmy się w stronę Starego Portu.
Port Vell to doskonałe miejsce na spacer, wzdłuż morza biegnie deptak, w pobliżu znajduje się mnóstwo restauracji serwujących Tapas – niewielkie przekąski podawane zazwyczaj do napojów w barach Hiszpanii. Nie można także odjechać z tej nadmorskiej dzielnicy nie zahaczając o plaże! Sant Sebastia i Barceloneta to dwie najstarsze i najdłuższe z nich. Po posiłku (w jednej z restauracji zjadłam najlepszego łososia w moim życiu!) pozwoliliśmy sobie na chwilę odpoczynku na jeden z plaż. 

ta przyjemność kosztowała ok 15
nie zabrakło także handlarzy chustami ;)
bulwar La Barceloneta


Po chwili opalania, udaliśmy się w stronę metra, by dotrzeć do stadionu Camp Nou. Kibicujemy innej hiszpańskiej drużynie, jednak mimo to postanowiliśmy zobaczyć to 'must be' Barcelony. Zwiedzanie stadionu zatytułowane jest Camp Nou Experience Tour&Museum i obejmuje oglądanie muzeum poświęconego historii FC Barcelony, trybun, szatni piłkarzy, stanowisk komentatorów itd. Wszelkie potrzebne informacje można uzyskać na stronie. Dla nas- studentów, po okazaniu legitymacji, bilety wynosiły 17. Na gruntowne zwiedzanie stadionu trzeba poświęcić ok 2-3 godzin.



Peryferie Barcelony - " wysoka część ", czyli najwyższe wzniesienie w mieście

Następnie udaliśmy się w stronę Tibidabo - wzgórza, z którego rozciąga się piękny widok na Barcelonę. Najprościej dostać się na nie autobusem (alternatywnie kolejką), a potem zafundować sobie przejażdżkę Funicularem (4). Na wzgórze można dotrzeć też bezpośrednim autobusem lini 111. Niestety, dotarliśmy tam nieco za późno, ok 17:00, pogoda zdążyła się już pogorszyć, dlatego radzę zwiedzać tę część w godzinach przedpołudniowych.
Na wzgórzu znajduje się Bazylika św. Serca Jezusa, którą widać z daleka spacerując ulicami Barcelony. Poza tym turystów przyciąga tu również park atrakcji Tibidabo.


wjazd na górę kolejką
przepiękny widok na Barcelonę, w dole Park Rozrywki
w oddali Sagrada Familia (po prawo)
Bazylika św. Serca Jezusa na Tibidabo
Bazylika na Wzgórzu widoczna z ulic miasta

Po zjechaniu ze Wzgórza zahaczyliśmy o włoską knajpkę na La Rambli, przeszliśmy się ulicami miasta i wróciliśmy do hostelu.


Dzień 3.

Tego dnia, zamierzaliśmy od rana pojechać i spędzić trochę czasu w Parku Guella, najbardziej charakterystycznym i malowniczym parku Barcelony z przepięknym widokiem na całe miasto. Wstaliśmy rano, udaliśmy się do "naszej" stacji metra, by po kilku przesiadkach dotrzeć do stacji Vallcarca - najbliżej parku.

Niestety, po wyjściu z metra okazało się, iż skradziono mi portfel. Zgłosiliśmy to od razu do pracowników metra, lecz ci kazali niezwłocznie udać się na policję. Sam portfel nie był zbyt wartościowy, a ja sama nauczona doświadczeniem nie noszę ze sobą gotówki, jednakże w portfelu został mój dowód - a następnego dnia mieliśmy wracać porannym samolotem do Polski! Pierwsze co, to dzwoniłam do banków blokować karty, natomiast mój chłopak szukał informacji odnośnie zaginionych paszportów/dowodów osobistych. 
Była niedziela, zaczynaliśmy już się bać o nasz powrót. Na stronie konsulatu w Barcelonie wyczytaliśmy co należy zrobić, znaleźliśmy także numer alarmowy, na który należy dzwonić w nagłych przypadkach ( +34 607 735 740 ). Po rozmowie z konsulem udaliśmy się czym prędzej do konsulatu, Avda. Diagonal 593-595. Na szczęście noszę przy sobie zawsze awaryjnie jedno zdjęcie (co prawda takie, jak obecnie do prawa jazdy), ale okazało się, że w paszporcie tymczasowym uznawane jest i takie. Z powodu utraconych kart mieliśmy do dyspozycji jedynie pieniądze mojego chłopaka - zatem konsul udzielił nam 50% zniżki - za wydanie paszportu tymczasowego zapłaciliśmy 20 euro. Cała procedura trwała ok 20 minut, mogłam spokojnie wracać do Polski
Po wizycie w konsulacie udaliśmy się do komisariatu policji, który znajdował się na Pl. Catalunya by zgłosić kradzież. Tam przypadków podobnych do nas, w ciągu jednej godziny, było ok pięciu. Jeden pan SZCZĘŚLIWIE odzyskał swoją torbę. Ja nie miałam tyle szczęścia, policjant spisał protokół, kazał nam usiąść i czekać - sprawdzali, czy mój portfel nie trafił do nich. Powiedział nam, że rzeczy z dokumentami trafiają bezpośrednio do nich, inne zguby wędrują do biura rzeczy znalezionych. 




Z komisariatu wyszliśmy ok 16-17. Prawie cały dzień straciliśmy na sprawach związanych ze skradzionym portfelem.

Udaliśmy się w stronę Parku Guella - naszego porannego celu. W parku znajduje się taras widokowy zaprojektowany przez Gaudiego oraz najbardziej znany symbol Barcelony - mozaikowy smok, przywiozłam sobie magnes z jego miniaturką. Z parku pięknie widać całą panoramę miasta. Mimo popołudniowej godziny mieliśmy więcej szczęścia niż w dniu poprzednim, pogoda była przepiękna.
Park Guella wraz z Sagrada Familią oraz Szpitalem św. Krzyża i św. Pawła tworzą jedno, wszystkie zostały wpisane przez UNESCO na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości. Wstęp do parku jest bezpłatny, natomiast wejście ne teren tarasu, placu i ogrodów kosztuje 7euro. 
(strona parku w wersji angielskiej)

 
wchodząc pod górę do Parku
Sagrada Familia, lepiej widoczna niż z Tibidabo

mozaikowy smok na lodówkę


 Po zejściu z parku udaliśmy się na wędrówkę po mieście, by poczuć jeszcze trochę katalońskiego klimatu i pożegnać z miastem.


Wylot.

Samolot powrotny mieliśmy ok godziny 7. Zdaliśmy klucze od pokoju i pieszo, by zobaczyć po raz ostatni miasto " nocą" udaliśmy się w stronę stacji metra Passeig de Gracia, z której odjeżdżał pociąg na lotnisko, przejazd w ramach biletu T-10. Podróż na terminal trwała ok 26 minut. Nasz wyjazd dobiegł końca.

 

 Barcelona jest przepięknym miastem. 
Niestety pozostał niedosyt, głownie spowodowany straceniem połowy dnia przez kradzież portfela. Wiem, że jeszcze kiedyś na pewno tam wrócę, bogatsza o pewne doświadczenia.

Niedługo relacja z kolejnego wyjazdu, tym razem do Izraela.

Zachęcam do zadawania pytań, kontaktu mailowego, jeśli będę umiała, udzielę wskazówek, choć starałam wszystko zawrzeć w tym poście ;)